Wsiąść na motor, rower, samochód a może nawet samolot, zapomnieć o problemach i jechać daleko, daleko. Miałeś taki pomysł? I co z nim zrobiłeś: odłożyłeś na przyszłość czy jednak… dałeś się ponieść szaleństwu i podróży w nieznane? Tak, jak to zrobiła Halina Korolec-Bujakowska i jej mąż Stach. Podróż zajęła im trzy lata i skończyła się w Szanghaju.
Nie namawiam was, aby wszystko rzucić i wyjechać motorem czy hulajnogą do Chin, ale chociażby w Bieszczady, do Zakopanego, czy chociaż Druskiennik. Tak na marginesie, właśnie z Druskiennik pochodziła Halina i Stach.
W 1934 roku Stanisław Bujakowski kupuje brytyjski motocykl BSA z dwucylindrowym silnikiem o mocy dziesięciu koni mechanicznych. Na zamówienie małżeństwa z boku maszyny doczepiony zostaje kosz, w którym wkrótce będzie podróżować Halina.
W wielką podróż ostatecznie wyruszają 23 sierpnia 1934 roku. Zamierzają dojechać tak daleko, jak to tylko będzie możliwe — najlepiej do Szanghaju. W kieszeniach mają niecałe sto brytyjskich funtów, czyli to samo co nic, w obliczu dalekiej i niebezpiecznej podróży.
Pierwszy przystanek podróży to Berlin, gdzie władzę dopiero co przejęli naziści. Następnie, jak pisze sama Halina, – „roześmiane” Czechy. Dalej są poukładana Austria, tonąca w błocie Jugosławia i Bułgaria, i… Turcja. Turcja, która wówczas jeszcze nie była miła, dobra i europejska. Pogranicznicy przetrząsali wszystkie bagaże Bujakowskich.
Ugrzęźli w Persji, dzisiaj znamy ten kraj jako Iran. Brak pieniędzy na podróż, na pustyniach sąsiedniego Pakistanu powódź. Jednak jadą. Przez kolejne dni motocykl przedziera się przez błota i kluczy wśród rozlewisk. Ostatni etap podróżnicy zmuszeni są przebyć po kolejowym nasypie. Od pewnego momentu muszą pchać motocykl, bo kończy im się benzyna.
W Indiach biorą udział w spotkaniu z Rabindranathem Tagore, poetą i laureatem literackiej Nagrody Nobla. Gdy byli w Indiach – umiera Piłsudski. Przez kilka tygodni czekają na pieniężny przekaz, który pozwoliłby im ruszyć w dalszą drogę. Na koniec Halina przyznaje: „Nie chcę o Indiach pisać źle, ale trudno mi pisać dobrze”.
Po Indiach przychodzi czas na Birmę i kolejne kłopoty. Tysiące kilometrów po bezdrożach sprawiają, że w motorze rozsypuje się łożysko. Tej usterki Stach nie jest w stanie usunąć od ręki. Trzeba czekać aż pocztą nadejdzie część na wymianę. Bujakowscy zamieszkują w dżungli. Pomaga im miejscowa misjonarka. W Birmie Bujakowscy „adoptują” niedźwiadka. W dużej mierze żywią się darami dżungli.
W Birmie powie dziennikarzowi: „Palę cygara, pluję, jadę wciąż przed siebie, dokąd droga i oczy poniosą. Niezłe zajęcie, nieprawdaż?”. Tymczasem motocykl podróżników ostatecznie się rozsypuje. Ostatni etap wyprawy pokonują na pokładzie statku — wyczerpani i trawieni chorobami. Wreszcie docierają do Szanghaju. Wkrótce Halina koleją transsyberyjską jedzie do Moskwy, by stamtąd wrócić do rodzinnych Druskiennik. Stach postanawia zostać w Chinach i relacjonować wojnę przeciwko Japonii.
Do Polski wyrusza w 1938 roku, na wieść o tym, że Halina rodzi syna. Chłopak dostanie imię Jarema. Kiedy wybucha II wojna światowa, małżeństwo zostaje ponownie rozdzielone. Halina spędza okupację w Druskiennikach, Stacha los rzuca do Afryki, gdzie służy w alianckim lotnictwie. Lata z dostawami dla armii. Po 1945 roku osiada w Indiach. Wraz z kolegami zakłada lotniczą firmę transportową. Wkrótce dołączają do niego Halina i Jarema.
Kilkanaście lat później chłopak przejdzie do historii jako pierwszy reprezentant Indii na zimowych igrzyskach olimpijskich. Uprawia narciarstwo alpejskie. Pod koniec życia małżeństwo przeżywa kolejną rozłąkę. Halina z synem wyjeżdża do USA, gdzie ostatecznie umiera w 1971 roku. Stach do końca życia mieszka w Indiach.
Zdjęcia, które zostały wykorzystane w wideo pochodzą z książki „Mój chłopiec, MOTOR I JA”, pod redakcją Łukasza Wierzbickiego oraz z prywatnego archiwum Huberta Twardowskiego.