Dariusz Ławrynowicz, wstąpił do wojska, ponieważ postanowił kontynuować rodzinną tradycję, jego ojciec i dziadek służyli w siłach zbrojnych. Młody mężczyzna służy obecnie w kompanii zmechanizowanej w ośrodku szkolenia bojowego im. gen. Adolfasa Ramanauskasa.
Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie służbą wojskową?
Całe dzieciństwo uwielbiałem oglądać filmy wojenne, mój tata był wojskowym, również służył w wojsku. Cała nasza rodzina jest taka: wszyscy mężczyźni poszli służyć do wojska, dla nas to świadectwo odwagi, samorozwoju. Po szkole gdy ukończyłem dwunastą klasę i postanowiłem, że muszę pójść w ślady ojca i dziadka. Po zakończeniu poboru miałem sporo czasu do namysłu, zapisałem się więc na studia. Z kolei podczas studiów w kolegium otrzymałem propozycję powrotu do sił zbrojnych jako żołnierz zawodowy, którą przyjąłem.
Jak Twoi bliscy zareagowali na Twoją decyzję o zostaniu zawodowym żołnierzem?
Widzieli we mnie, że moje oczy płonęły do służby wojskowej, że sprawiało mi to przyjemność. Dziadkowie okazali mi poparcie, powiedzieli, że mundur wojskowy mi pasuje i że widzą mnie tylko w wojsku.
Co studiujesz na uczelni?
Studiuję inżynierię transportu, w tym roku ukończyłem pierwszy rok i już jestem na drugim. Po zakończeniu nauki będę mógł pracować jako kierownik serwisu samochodowego, uczyć młodzież, która dopiero zaczyna naukę jazdy, będę mógł sprawdzać samochody podczas przeglądów technicznych. W wojsku będę mógł pracować w logistyce przy transporcie, sprawdzać pojazdy, naprawiać itd.
Jaką szkołę ukończyłeś?
Do wojska trafiłem ze szkoły z litewskim językiem nauczania, więc nie miałem problemów z litewskim w siłach zbrojnych. Miałem natomiast problemy w szkole, zanim przyzwyczajałam się do tego, że wszyscy wokół mówią po litewsku. To, jak trudna lub łatwa jest nauka w szkole litewskiej, zależy od tego, z kim się porozumiewasz, jeżeli z litewskojęzycznymi dziećmi, to coraz łatwiej jest rozumieć i mówić po litewsku. Zdarza się, że wiele zależy od tego, jaki nauczyciele mają stosunek – czy pomagają, czy nie, czy wkładają w dzieciaki, które dopiero się uczą litewskiego serce i duszę, czy nie.
Czy miał Pan problemy w wojsku, z powodu polskiego nazwiska?
Nie. Urodziliśmy się i mieszkamy tutaj na Litwie, mamy obywatelstwo litewskie, jesteśmy więc Litwinami, nie ma znaczenia, jaka narodowość jest wpisana w naszym paszporcie – rosyjska czy polska. Mamy obywatelstwo litewskie, uważamy się za Litwinów.
Jak trafiłeś do ośrodka szkolenia bojowego imienia generała Adolfasa Ramanauskasa?
Na początku czułem się trochę jak biała wrona, bo przeniosłem się tu z batalionu strzelców zmotoryzowanych w Kownie. Przeniosłem się, bo tu jest trochę bliżej domu, a z Wilna do Kowna nie jest blisko. W pierwszych miesiącach było trochę ciężko, bo musiałam się przyzwyczaić do nowych ludzi i nowego miejsca. Z czasem, pomalutku, zacząłem się komunikować, słuchać i dostosowywać.
Czym się zajmujesz w wolnym czasie?
W wolnym czasie chodzę na siłownię, ćwiczę, czasem boksuję z kuzynem. Lubię zajmować się samochodami, odrestaurowywać je i naprawiać.
Jakie rady dałby Pan młodym i nie tak młodym ludziom, którzy chcieliby wstąpić do wojska?
Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że będąc w wojsku musisz włożyć dużo pracy.
Jakie są Twoje plany na przyszłość? Do cywila czy zostaniesz w wojsku?
W tej chwili chcę skończyć studia, potem zamierzam uczyć się na porucznika. Zdecydowanie wiążę swoją przyszłość z piechotą zmechanizowaną, bo to więcej akcji, zawsze coś się dzieje, w przeciwieństwie do siedzenia przed ekranem komputera. Trzeba biegać, strzelać, to jest właśnie ciekawe, jest adrenalina!