Polska żyje strajkiem nauczycieli. Jedni uważają nauczycieli za darmozjadów, którzy mając dwa miesiące wolnego, ferie i wszystkie święta narzekają i ciągle im mało. Inni rozumieją odpowiedzialność jaka na nich ciąży, ciągły stres, wymagania rodziców i pracę poza godzinami lekcyjnymi.
Jaka jest prawda? Jest bardziej smutna niż się nam wydaje.
W czasach tzw. „niesłusznych” nauczyciel miał realną władzę. Wzbudzał respekt nie tylko wobec uczniów, ale i rodziców. Fakt. Zdarzali się nauczyciele, którzy nadużywali tej władzy jednak myślę, że globalnie to nie miało większego znaczenia na rozwój młodych pokoleń. Osoby, które były wychowywane w tym czasie wcale nie staczały się w odmęt patologii a ogromna większość to przyszli naukowcy, biznesmeni – ludzie zaradni. Przede wszystkim nauczeni respektu i szacunku wobec innych.
Po przemianach 1989 roku coraz bardziej zaczęto odchodzić od modelu nauczyciela – mistrza i przewodnika a bardziej zaczęto traktować jak partnera. Ten model doprowadził do wytracania się respektu i poważania jaki miał wcześniej. Można mu było nawytykać, obrazić i nikt z tym nic nie robił. Inaczej było, gdy role się odwracały wtedy oburzeni rodzice interweniowali u dyrektora a media nagłaśniały sprawę.
Przez lata nauczyciele żyli niewidoczni przez media i polityków. Co jakiś czas migały niezauważalne apele o podwyżki. Jedni zarabiali 2-3 tysiące żyjąc na wsi i to im wystarczało na skromne życie. Inni w dużych miastach musieli bardziej zaciskać pasa. Młodzież stawała się coraz bardziej niewychowana, a pogardliwe nastawienie rodziców dobijało resztki respektu jaki kiedyś posiadali.
Przed majowymi wyborami w sprawę włączyli się politycy – najmniej wiarygodna grupa społeczna w Polsce. Nauczyciele widząc szansę na wyegzekwowanie podwyżek przyłączyli się do strajku. Miał to być mocny środek nacisku. Zagrożone były egzaminy w podstawówkach i gimnazjach. Wszyscy zaczęli o tym mówić. Polskie społeczeństwo jak to ma w swojej naturze podzieliło się na dwa wrogie obozy -zwolenników i przeciwników. Podział przebiega identycznie jak preferencje polityczne Polaków.
Strajk trwa nadal. Przekaz w mediach jest diametralnie różny w zależności czy wypowiadają się zwolennicy czy przeciwnicy. Egzaminy odbyły się. Narasta coraz większa frustracja strajkujących. Wrzucane przez nich do sieci filmiki z piosenkami o strajku raczej nie dodają im powagi. Kandydatura minister edukacji do Europarlamentu jest traktowana jako ucieczka o odpowiedzialności. Związki zawodowe zaczynają spierać się wewnętrznie.
Jak to się może skończyć? Nauczyciele wrócą do pracy upokorzeni. Część polityków wyjedzie do Brukseli. Prezes ZNP nadal będzie pobierał trzykrotność pensji nauczyciela, a Marszałek Senatu (19 000 miesięcznie pensji) –ponowi swój apel by pracowali dla idei. Stratni na tym będziemy my wszyscy, bo będą nam rosły bezrefleksyjne, ogłupione smartfonami pokolenia. Przyszłość naszego kraju.