Według ostatniego spisu ludności z 2011 r. narodowość polską deklaruje ponad 44 tys. mieszkańców Łotwy. Mówiąc o Łotwie, naukowcy i media w większości skupiają się na sytuacji tamtejszej mniejszości rosyjskiej. Poza tym łotewscy Polacy są w cieniu swoich rodaków z Litwy i Białorusi. O sytuacji Polaków na Łotwie rozmawiamy z dr Mirosławem Jankowiakiem, pracownikiem Instytutu Słowiańskiego Akademii Nauk Republiki Czeskiej i redaktorem portalu „Przegląd Bałtycki”.
Zwykli ludzie nie wiedzą zbyt dużo o Polakach na Łotwie. Gdzie są główne skupiska Polaków na Łotwie i skąd się oni wzięli na tamtych obszarach?
Niestety wiedza na temat łotewskich Polaków ciągle jest niewielka, choć w porównaniu z latami 90. XX w. zainteresowanie znacząco wzrosło, tak wśród naukowców i analityków, jak i zwykłych ludzi – potencjalnych turystów. Historycznie Polacy związani są przede wszystkim z południowo-wschodnią Łotwą, czyli Łatgalią (tzw. dawnymi Inflantami Polskimi), choć zamieszkiwali i zamieszkują także inne regiony (Semigalię) oraz większe miasta – Rygę, Jekabpils, czy Lipawę. Początki Polaków na ziemiach łotewskich sięgają XVI w. Część z nich stanowią spolonizowane niemieckie rody szlacheckie (np. Manteufflów, Borchów, Hilsenów, Platerów), które potem oddziaływały na lokalną ludność wiejską, w tym białoruskojęzyczną. Drugą grupę stanowi ludność przybyła z innych regionów Rzeczypospolitej.
Jakie inne grupy etniczne na Łotwie są najbliższe tamtejszym Polakom pod względem kulturowym?
Łotwa, a w szczególności jej południowo-wschodnia część, jest wielonarodowa, wielokulturowa, wielowyznaniowa i wielojęzyczna. Łotewscy Polacy odróżniają się trochę od swoich rodaków z Litwy czy Białorusi. Kiedy rozpadał się ZSRR to jednoznacznie stanęli oni politycznie i społecznie po stronie Łotyszy i byli zwolennikami niepodległości Łotwy. Kulturowo i językowo są jednak oczywiście najbardziej związani z innymi Słowianami, przede wszystkim z Białorusinami. Całe to pogranicze białorusko-litewsko-łotewskie charakteryzuje wielowiekowe koegzystowanie Polaków i Białorusinów, których łączą nie tylko wspólne dzieje, ale również wyznanie (większość Białorusinów w Łatgalii to katolicy) i język (najbliżej polszczyźnie północnokresowej jest do gwar białoruskich).
Czyli możemy stwierdzić, że Polacy oraz Białorusini na Łotwie to ludność autochtoniczna, mieszkająca na tych terenach od pokoleń. A co mówi łotewskie prawo na ten temat?
Jeżeli chodzi o ludność polską to tak. Zdecydowanie należy uznać ich za autochtonów, zamieszkujących ziemie łotewskie od pokoleń. To samo w sumie dotyczy Białorusinów. Ostatnia większa migracja Polaków i przede wszystkim Białorusinów miała miejsce w okresie Łotewskiej SRR, tj. po 1945 r., kiedy przybyło wiele osób z Białoruskiej SRR. Łotewskie prawo (Pilsonības likums z lipca 1994 r., czyli Ustawa o obywatelstwie) jest tutaj bardzo jasne – wszystkie osoby (oraz ich potomkowie), które przybyły po inwazji sowieckiej na Łotwę (czerwiec 1940 r.) nie otrzymały obywatelstwa i muszą zdać specjalny egzamin. W przypadku Łatgalii przybyli tam Polacy i Białorusini zamieszkujący głównie regiony graniczące z Łotwą więc w pewnym sensie też są autochtonami. Przemieścili się kilka, czy kilkanaście kilometrów na północ, a po rozpadzie ZSRR pojawiła się granica, której nie było przez kilkadziesiąt lat.
Na terenie powojennej Łotwy radzieckiej nie było żadnej szkoły z polskim lub białoruskim językiem nauczania. Dlaczego władze radzieckie podjęły decyzję o zamknięciu bądź nieotwarciu tych szkół?
Zgadza się, ostatnia polska szkoła w Dyneburgu została zamknięta w 1948 r. i dopiero pod koniec istnienia Łotewskiej SRR Polacy zaczęli mozolnie odbudowywać swoją działalność społeczno-kulturalną. Po II wojnie światowej nie istniały również szkoły białoruskie. Polityka taka wynikała z chęci zrusufikowania i, przede wszystkim, zsowietyzowania narodów zamieszkujących różne republiki ZSRR, a co za tym idzie i kierowania nimi na zasadzie „dziel i rządź”. Istniały tylko szkoły łotewskojęzyczne i rosyjskojęzyczne. Słowianie w większości wybierali szkoły rosyjskie. Kilkadziesiąt lat wystarczyło, aby bardzo mocno zrusyfikować i zsowietyzować Polaków, Ukraińców czy Białorusinów – językowo, kulturowo, mentalnie. Szczególnie ci ostatni poddali się temu procesowi. „Plony” decyzji J. Stalina i ówczesnych komunistów zbieramy do dzisiaj. Łotwa ciągle, pomimo prawie 30 lat niepodległości, jest przede wszystkim w strefie mediów rosyjskojęzycznych – kilka programów łotewskich, które kiepsko odbierają na wschodzie Łotwy (najbardziej zeslawizowanej) i kilkadziesiąt programów rosyjskojęzycznych. Słowianie naturalnie chętniej oglądają programy po rosyjsku.
Jakie konsekwencje dla tych mniejszości spowodował brak szkolnictwa w ich języku ojczystym?
Moje wieloletnie badania nad białoruszczyzną i polszczyzną kresową, prowadzone przede wszystkim w Łatgalii i na Litwie, ale także na południowym obszarze obwodu pskowskiego i na polskim Podlasiu, jednoznacznie pokazują, że edukacja w języku narodowym jest jednym z absolutnie najważniejszych czynników, które pozwalają długoterminowo zachować język ojczysty, kulturę narodową oraz tożsamość. Na południu obwodu pskowskiego nie było szkół polskich i białoruskich i teraz mamy tam jedynie relikty języka polskiego oraz zanikające gwary białoruskie, a z polskiej czy białoruskiej tożsamości narodowej nie zostało właściwie nic. Na Łotwie mniejszość białoruska nie jest w najlepszej kondycji – Białorusini mają tylko jedną szkołę i kilka organizacji, w których i tak często słyszę język rosyjski. O wiele lepiej funkcjonuje mniejszość Polska, która jest dobrze dofinansowywana przez Warszawę. Tam, gdzie zachowały się polskie szkoły, jak np. na Litwie, polskość trwa i nie ma obaw o jej zaginięcie. I drugi przykład – Białorusini w Polsce. Mają wiele swoich szkół, media, organizacje, możliwość pielęgnowania swoich tradycji i mocne poczucie swojej tożsamości narodowej.
Jaka jest sytuacja z zachowaniem języka polskiego i gwar północnokresowych wśród Polaków na Łotwie? Czy język polski jest obecny w przestrzeni publicznej Łotwy?
Odzyskanie niepodległości przez Łotwę otworzyło Polakom ponowne możliwości zrzeszania się i pielęgnowania swoich tradycji i języka ojczystego, z czego, w odróżnieniu do Białorusinów, dobrze korzystają. Chociaż polskie szkolnictwo nie ma się najlepiej, niestety działa tutaj nieubłaganie demografia, z powodu braku dzieci prawie zamknięto szkołę w Krasławiu, to możemy mówić o pewnym odrodzeniu języka polskiego. O ile polszczyzna północnokresowa, wraz z wyludnianiem się wsi, zanika powoli (coraz rzadziej jest przekazywania z pokolenia na pokolenie), to odmiana miejska (wyuczona w szkole czy organizacjach polonijnych) przeżywa swego rodzaju rozkwit – dostępność polskich mediów lokalnych, imprezy kulturalne, stowarzyszenia – to wszystko sprzyja utrzymaniu języka polskiego na Łotwie.
Jakie są główne dziedziny wsparcia łotewskich Polaków przez władze polskie?
Choć w przeliczeniu na złotówki czy euro, pomoc Polakom na Łotwie nie jest wielka, to, jak w rozmowie ze mną podkreślali tamtejsi polscy działacze, w zupełności wystarcza na wspieranie bieżących projektów w zakresie kultury. Szczególnie aktywnie Polacy działają w Dyneburgu, gdzie mają swoją audycję radiową, telewizyjną, zespół taneczny itd. Pozytywnym przykładem wsparcia była walka o zachowanie polskiej szkoły w Krasławiu kilka lat temu. Z powodu niżu demograficznego i niewielkiej liczby uczniów lokalne władze podjęły decyzję o jej zamknięciu. Warszawa zdecydowała się wesprzeć finansowo szkołę, aby mogła dalej funkcjonować. Kiedy ją tworzono, tamtejsi Polacy dostali spore środki finansowe na jej wyposażenie. Polska wspiera głównie media polskie na Łotwie i częściowo oświatę. Należy też zauważyć, że w odróżnieniu od Litwy czy Białorusi, Polacy na Łotwie nie są kartą przetargową w konfliktach politycznych i możemy mówić o pewnym odrodzeniu języka polskiego. Od dziesiątków lat utrzymują dobre relacje z Łotyszami.